Islandia 2012 - trekking przez Góry Tęczowe

8 sierpnia 2012

Początkowo mieliśmy w planach dwudniowy trekking na trasie Landmannalaugar - Hrafntinnusker. Jednak nadchodząca zmiana pogody oraz i tak bardzo napięty program pokrzyżowały nasze zamiary. A szkoda, bo Góry Tęczowe są jednym z moich ulubionych miejsc na Islandii i na pewno kiedyś jeszcze tam wrócę :)
Wybraliśmy szlak dookoła Landmannalaugar którego czas przejścia idealnie pasował na jednodniową wędrówkę.

Góry są niesamowite, drugich takich chyba nie ma na świecie. Masywy zbudowane z różnokolorowych skał poprzecinane są czarnymi wstęgami zastygłej lawy oraz szerokimi dolinami w których codziennie inaczej płyną rzeki roztokowe. Roślinności tu jest nie wiele, jedynie karłowate krzaczki przypominające nasze borówki oraz mchy i porosty. Te ostatnie występują licznie w okolicach wyziewów gorących gazów wulkanicznych i siarki. 


Wyziewy są malowniczym urozmaiceniem krajobrazu, można się przy nich ogrzać jednak moją jedną wadę - okropny zapach ;) 

W tym miejscu, na stoku góry Brennisteinsalda chyba najlepiej widać skąd się wzięła nazwa Góry Tęczowe. 
 

Wdrapaliśmy się na szczyt Brennisteinsalda skąd doskonale widać było sąsiednią, równie malowniczą, choć o zupełnie nie tęczowej kolorystyce, górę Bláhnúkur.


Na szczycie Brennisteinsalda strasznie wiało, zeszliśmy więc szybko i schowaliśmy się za skarpą. Jedynie ekipa latawcowa cieszyła się z tego wiatru.


Kiedy zaczęliśmy schodzić do Doliny Vondugil za chmur wyszło słońce oświetlając kolorowe masywy. Szlak prowadził wygodną, szeroką drogą. 


W dolinie czekała na nas niespodzianka - piesza przeprawa przez rzekę roztokową Namskvísl. Niektóre z odnóg można było spokojnie przejść prawie nie mocząc butów, inne można było przeskoczyć, ale były i takie które nie dość, że były szerokie, to jeszcze głębokie na jakieś 0,5m i do tego płynęła w nich gorąca woda. Trzeba było sporo pokrążyć po wysepkach by przedostać się na drugą stronę. W końcu wszystkim się udało. Wdrapaliśmy się na masyw Suđurnámur znajdujący się po przeciwnej stronie doliny.


Granią prowadził wygodny szlak, dookoła rozciągały się wspaniałe widoki, szło się bardzo przyjemnie dopóki nie nadciągnęła burza pyłowa. Zjawisko to polega na tym, że choć wulkan wybuchł kilka miesięcy temu, to silny wiatr unosi z powrotem do góry osiadły na polach lawowych pył wulkaniczny tworząc z niego chmury. Kiedy znajdziemy się w takiej chmurze to z ogromną siłą uderza w nas ściana pyłu, a nie rzadko i błota.


Wprawdzie piorunów nie było, ale poruszanie się w takiej chmurze przy ogromnym wietrze i słabej widoczności do przyjemnych nie należy. W pyle mieliśmy wszystkie rzeczy, na policzkach grubą warstwę "pudru" (naturalne kosmetyki prosto z Islandii ;) ), a obiektywy i wizjer aparatu trzeba było wycierać przed każdym zdjęciem. Pył nie ominął naszych oczów, nosów a nawet zębów - dopiero po powrocie na camping zobaczyłam w lustrze jak upiornie wyglądam z szarym paskiem na zębach ;) Pył wulkaniczny także dał się ze znaki sprzętowi fotograficznemu, mój stary Canon EOS 350D który sprawdził się już w nie jednych warunkach ekstremalnych tym razem najpierw nie chciał się wyłączyć, choć pokrętło miał ustawione na OFF, a potem okazało się, że ma uszkodzony autofokus.

Burza przeszła i znów wyjrzało słońce. Z góry widać było już nasz camping.


oraz całą dolinę Jökulgilskvísl.


Na dole można było zdjąć zapylone ubrania i trochę umyć się z pyłu w rzece. Ostatni fragment szlaku prowadził wygodną ścieżką prosto na camping. Nawet rzekę można było przejść mostem, patrząc jak samochody i motory pokonują ją w pław.


Fajnie jest dotrzeć na camping o w miarę wczesnej godzinie i nie musieć rozkładać namiotu ;) Do tego koledzy którzy pognali szybciej zdążyli przygotować kolację :) 

Zachodzące słońce wspaniale oświetlało masyw Vesturbarmur otaczający camping. Zdążyłam zrobić kilka zdjęć.


A kiedy słońce już zupełnie schowało się za góry, przeszłam się po campingu. Niestety sklep i restauracja w starych autobusach były już zamknięte. Szkoda, bo strasznie byłam ciekawa jak wyglądają w środku.


Gdyby ktoś się wybierał w te okolice to polecam stronę:
http://www.landmannalaugar.info/

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty