Islandia 2012 - Gejzery, wodospady i polskie radio na środku Interioru.

9 sierpnia 2013

Pogoda zupełnie się zepsuła. Wiatr, deszcz i mgła - nastała islandzka klasyka pogodowa ;) Szybko opuściliśmy Góry Tęczowe. Pierwszym z punktów programu tego dnia miały być wodospady Haifoss i Hjaldarfoss. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zastanawialiśmy się czy to na pewno tu. Była taka mgła, że wodospady było jedynie słychać. Poczekaliśmy chwilę, na nasze szczęście chmury się trochę rozeszły i we mgle coś zaczęło się pojawiać. Nie były aż tak widowiskowe jak Seljandsfoss czy Skogafoss.


Po 3 dniach spędzonych w Interiorze wróciliśmy na chwilę do cywilizacji. Zrobiliśmy zakupy, najpierw w markecie, a potem w samoobsługowym sklepiku farmera znajdującym się przy gospodarstwie ze szklarniami. 


Sklepik wygląda ciekawie, warzywa i owoce bierze się samemu z półek do których przyklejone są również ceny. 


A odliczoną sumkę pieniędzy wrzuca się do skrzyneczki. 


W sklepie nie ma monitoringu ani nikt go nie pilnuje. Ciekawe czy ktoś kiedyś coś ukradł ;) ? 

Główną atrakcją tego dnia miały być gejzery. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ich okolicę. Niestety też nie trafiliśmy w czasie. Wprawdzie pogoda trochę się poprawiła, nie było już mgły i przestało padać, za to przyjechaliśmy o złej godzinie. W południe były tam tłumy turystów bardzo przeszkadzających w zrobieniu ciekawych zdjęć. 

W pierwszej kolejności dotarliśmy do Geysira - to od niego wzięła się nazwa "gejzer". Jeszcze 50 lat temu regularnie wyrzucał wodę na wysokości 60m. Dziś niestety uaktywnia się tylko podczas trzęsień ziemi.


Kawałek dalej znajduje się gejzer Stokkur który nie zawodzi turystów i co około 5-10 minut wyrzuca wodę na wysokość około 20-30m.


Ciekawie wyglądał tłumek ludzi w napięciu czekający na wybuch. My też do nich dołączyliśmy, a Michał z Przemkiem puścili latawiec by zrobić zdjęcia z góry. Na chwilę z za chmury wyjrzało słońce, w tym momencie Stokkur wyrzucił wodę i to chyba wtedy wszyscy zrobili najlepsze zdjęcia. 


W parku gejzerów można napotkać jeszcze malutki gejzerek Litli Geysir, kto wie, może za kilkadziesiąt lat to on będzie tu główną atrakcją ;)


Po 40 minutowej sesji z gejzerami pojechaliśmy nad Wodospad Gullfoss. Szkoda, że nie było słońca bo być może znów mielibyśmy okazję zobaczyć tęczę nad wodospadem, a tu było szaro i ponuro. Wodospad jest ogromny, można go oglądać z różnych stron. Podobnie jak przy innych islandzkich wodospadach było za jasno by wydłużyć czas naświetlania na tyle żeby efektownie rozmyć wodę.



Pogoda nie sprzyjała spacerom więc szybko wylądowaliśmy w barze przy parkingu. Ja spróbowała islandzkiego specjału - zupy z jagniątka. Smakowała podobnie do naszego rosołu, choć zamiast makaronu było w niej dużo marchewki, ziemniaki oraz kawałki jagnięcego mięska. 

Nocleg tego dnia mieliśmy zaplanowany w interiorowej "owczarni" w Hagvatan. Po drodze Adam zatrzymał się by poinformować nas, ze właśnie w środku Interioru złapał radio z polską muzyką - wiedzieliśmy o co chodzi jednak postanowiliśmy mu na razie nie mówić - Tomek miał mp3 z nadajnikiem ale nie spodziewaliśmy się, że to ma aż taki zasięg ;) Kiedy dotarliśmy na miejsce Tomek spytał "i co, łapiecie dalej to polskie radio?" po czym zaczął śpiewać "alkoholik, alkoholik ... " chwilę później puszczając piosenkę Mieczysława Fogga o takim tytule 
Wszyscy się uśmialiśmy. Owczarni jako takiej nie było, była chatka przeznaczona do noclegów, obok pole namiotowe, lodowata rzeka i mnóstwo owiec w okolicy. 
Cześć ekipy chciała spać w chatce, jednak szybko zrezygnowali z tego pomysłu. Urządziliśmy w niej jedynie kuchnię.

Komentarze

Popularne posty