Islandia 2012 - Lodowiec Vatnajökull

5 sierpnia 2012

Wyruszyliśmy w dalszą drogę. Tego dnia mieliśmy w planie jedną z nawiększych atrakcji Islandii - Vatnajökull - największy lodowiec w Europie. Z samolotu wyglądał imponująco, z dołu było widać jedynie jęzory, szczyt był w chmurach.


Na parkingu przy jęzorze Svinafelljökull spotkaliśmy "grupę morską" czyli część naszej ekipy która przypłynęła promem. Po krótkiej pogawędce udaliśmy się na wycieczkę wzdłuż jęzora. Koniec jęzora był strasznie brudny od pyłu i kamieni, a jeziorko do którego wpadał było mocno zamulone. 





Za to im dalej szliśmy tym bardziej robił się niebieski. Równolegle do nas szły wycieczki po lodowcu, będące ciekawym tematem do zdjęć. Słońce od czasu do czasu przedzierało się przez chmury oświetlając co chwilę inny obszar lodowca.




Kolejnym miejscem jakie pojechaliśmy zobaczyć była laguna lodowa Jökulsarlon. I tu rozczarowanie: oglądając zdjęcia z tego miejsca spodziewałam się, że poza naszą ekipą nie będzie nikogo, a tu ... ledwo znaleźliśmy miejsce na ogromnym parkingu! Takich tłumów to nie było nawet w Raykjaviku.



Laguna prezentowała się niesamowicie za sprawą otulającej ją mgły, wydawało się, że góry lodowe wypływają z jakieś mglistej otchłani. 



Warunki do zdjęć byłyby super, gdyby nie te tłumy ludzi bez przerwy wchodzące w kadr. Polecam wybrać się w to miejsce wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, a nie tak jak my w południe ;) 


Lagunę można podziwiać również z amfibii, my nie mieliśmy na to czasu.


Laguna połączona jest z morzem krótką cieśniną którą góry lodowe płyną do morza. Podczas przypływu część gór z powrotem jest wpychana do laguny, a inne zostają wyrzucone na Diamentową Plażę. Na czarnym piasku faktycznie wyglądają jak diamenty.



Nieopodal przy jęzorze Fjallsjökull znajduje się druga, miniejsza laguna. Tu nie było już takich tłumów. Nie było też mgły, a za to pojawiło się trochę słońca które oświetliło wpadający do laguny lodowiec. 



Na koniec dnia przyjechaliśmy na camping przy jęzorze Svinafelljökull. Atrakcją campingu był prysznic na monety. Żeby polała się woda trzeba było wrzucić 10 monet 50 ISK. Oczywiście nikt z nas nie dysponował taką ilością monet 50 ISK. Nie było też automatu do rozmienienia jakiegoś większego nominału, a recepcja była już zamknięta. Dwie kolejne noce mieliśmy spędzić w Interiorze bez dostępu do wody, więc kąpiel na tym campingu była koniecznością, a jako że "Polak potrafi" ;) wymyśliliśmy prysznic butelkowy - w umywalkach ciepła woda była dostępna bez problemów więc nalewaliśmy ją do butelek, którymi potem polewaliśmy się stojąc pod prysznicem :D




Niestety zdjęć z pod butelkowego prysznica nie mam ;)

Komentarze

  1. Świetna relacja, im więcej czytam i oglądam tym bardziej mi się chce...... tam pojechać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty